Historia i iPad – mój mikroświat
Anna Krześniak od 6 lat uczy historii w Niepublicznej Szkole Podstawowej nr 47 Fundacji Primus w Warszawie. Zapytana, co jest dziś kluczową kompetencją, odpowiada: trening krytycznego korzystania z różnych źródeł informacji, dostępnych dzięki urządzeniu iPad. A to niezła historia! Uczniowie Anny na lekcji oglądają skecze „Horrible Histories” produkcji BBC, grają w Kahoot! i tworzą mapy myśli.

Jakie były twoje początki pracy z wykorzystaniem urządzeń multimedialnych?
Byłam przerażona, bo nie miałam wcześniej do czynienia z urządzeniami Apple. Moje koleżanki i moi koledzy po fachu uczestniczyli wcześniej w szkoleniach, a jako młody nauczyciel nie miałam nawet wyrobionych nawyków. Natomiast wydaje mi się, że dobrze się odnalazłam, biorąc pod uwagę, że aplikacji historycznych jest niewiele. Dzięki szkoleniom przeprowadzonym przez firmę iSpot i konferencjom, podczas których inni pedagodzy opowiadali, jak wykorzystują urządzenia iPad na zajęciach. To była ogromna pomoc.
Co teraz, po kilku latach nauczania w oparciu o technologię, sądzisz o iPadach?
Pandemia przeformułowała całkowicie świat i zapotrzebowanie na wykorzystanie narzędzi IT w edukacji, pokazała, że one nie gryzą. Coraz więcej osób się nimi posługuje, co w znaczący sposób ułatwia dostęp do sposobów najefektywniejszego wykorzystywania ich w edukacji. Nie możemy bowiem oczekiwać, że przez sam kontakt z urządzeniem uczeń będzie samodzielny i zaangażowany. To nie jest coś, co nas zbawi, gdy nie mamy pomysłu na lekcję. Trzeba dzieciom zaproponować coś, co będzie miało sens i przyniesie efekt dydaktyczny.

Co teraz, po kilku latach nauczania w oparciu o technologię, sądzisz o iPadach?
Pandemia przeformułowała całkowicie świat i zapotrzebowanie na wykorzystanie narzędzi IT w edukacji, pokazała, że one nie gryzą. Coraz więcej osób się nimi posługuje, co w znaczący sposób ułatwia dostęp do sposobów najefektywniejszego wykorzystywania ich w edukacji. Nie możemy bowiem oczekiwać, że przez sam kontakt z urządzeniem uczeń będzie samodzielny i zaangażowany. To nie jest coś, co nas zbawi, gdy nie mamy pomysłu na lekcję. Trzeba dzieciom zaproponować coś, co będzie miało sens i przyniesie efekt dydaktyczny.
Co jest zatem „tym czymś” na lekcji historii?
Zależy mi na tym, by moi uczniowie potrafili w krytyczny sposób korzystać ze źródeł informacji. Często za pomocą iPada i wyszukiwarki intranetowej pozyskujemy informacje podczas lekcji. Przykładowo, gdy w IV klasie przy okazji Zjazdu Gnieźnieńskiego pytam, czy autorzy źródeł, Gall Anonim i Thietmar, żyli w tym samym czasie, okazuje się, że dzieci dosłownie wpisują to pytanie. Widzę to, ponieważ do Apple TV+ możemy podłączyć się z dowolnego urządzenia w klasie. Z czasem zauważam postęp – uczą się szukać informacji po słowach kluczowych, frazach. To wcale łatwe nie jest, bo wymaga przeformułowania sposobu myślenia, wykształcenia detektywistycznych umiejętności. Inna kwestia dotyczy cytowania i podawania źródła. Uważam, że dostęp do ogromu wiedzy jest fundamentują zaletą urządzenia iPad.
A widzisz wady?
Papier nie potrzebuje energii. Wyczerpująca się bateria w urządzeniu iPad to w zasadzie jedyna wada. Inną sprawą jest, że chcę dać równowagę dzieciom wobec lekcji, na których częściej korzystają z uczenia ekranowego. Niektórzy nauczyciele, np. od geografii czy informatyki, zeszyty przenieśli do aplikacji OneNote. Ja póki co podchodzę do tego sceptycznie, ale zdarza mi się, np. omawiając złoty wiek w VI klasie, że proszę, by uczniowie zebrali jak najwięcej informacji w ramach jednego dokumentu (prezentacji w Keynote czy mapy myśli).
Dodatkową zaletą jest to, że iPad z ich prezentacją leży na ławce podczas sprawdzianu. Dlaczego? Ponieważ uczę ich korzystania ze źródeł, myślenia przyczynowo skutkowego. Dzięki takiej umiejętności są bardziej kompetentni z historii niż by mieli zakuć dziesięć dat i piętnaście postaci z ich biografiami. Uczniowie to doceniają, ponieważ mają wrażenie, że trochę oszukali system. W takiej formule nauczania młodzież docenia też to, że mogą sobie tekst powiększyć, zwiększyć kontrast, dostosować krój fontu, część informacji zaznaczyć różnymi kolorami, co pomaga szczególnie dyslektykom.
Anno, jakich kompetencji uczysz?
Powtarzam do znudzenia, że historia jest logiczna i jedno w niej wynika z drugiego. Dlatego uczę chronologii, by swobodnie posługiwali się pojęciami „wcześniej”, „później”, „wiek”, „epoka”, korzystania z drzew genealogicznych, map w zaawansowany sposób. Przykładowo nie chodzi o to, by jedynie wiedzieli w których miastach Kazimierz Wielki postawił zamki, ale by patrzymy na to, którą granicę kraju próbował wzmocnić. Uczymy się czytania tekstu ze zrozumieniem, co nie jest łatwe ze względu na archaiczny język. Omawiamy ilustracje, szczególnie karykatury, by rozumieli skomplikowany kanon historyczno-kulturowy.
Uważam, że najważniejsze jest, by polubili ten przedmiot. Dużo ważniejsze od przerobienia Wiosny Ludów czy nawet ciekawostek o żonach Henryka VIII. Nie ma szans, by uczeń nauczył się wszystkiego, jeśli nie jest uzdolniony lub wyjątkowo zaangażowany. Dlatego tak istotne jest, by wybrać kluczowe tematy do szczegółowego omówienia, wprowadzić nowoczesne metody pracy i rozbudzić zainteresowanie, by uczniowie sami sięgali po źródła historyczne.
Jak wygląda typowa lekcja historii w twoim wydaniu?
Staram się łączyć różne narzędzia. Często włączam aplikację Kahoot! do tworzenia i rozwiązywania quizów, która wykorzystuje element grywalizacji. Dzieci są bardzo zaangażowane, chcąc być wygrać rywalizację. Liczy się nie tylko poprawność, ale i szybkość kliknięcia właściwej odpowiedzi. Korzystamy również z innych platform – Quizlet czy Quzizz. W ostatnim narzędziu robię część sprawdzianów, uzyskując w ten sposób dodatkowe informacje o czasie odpowiedzi ucznia.
Chętnie też sięgam po aplikację Padlet, która stanowi wirtualną tablicę, pozwalającą na gromadzenie w jednym miejscu różnych materiałów cyfrowych i udostępniania ich. Mogę utworzyć grupy użytkowników, którzy będą wspólnie pracować nad projektem, a następnie zaprezentują efekt. Chcąc zastąpić tradycyjne karty pracy wykorzystuję learning apps, tworząc własne ćwiczenia w różnych formatach – od wykreślanek, przez krzyżówki, po oś czasu.
Anno, skąd czerpiesz inspirację, by nauczać w tak nowoczesny sposób?
Pracując w Primusie już dwukrotnie wzięłam udział w Programie Erasmus+. Za pierwszym razem odbyłam kurs w Cambridge, poświęcony edukacji dwujęzycznej, a konkretnie CLIL (Content and Language Integrated Learning). Drugi kurs dotyczył właśnie nowoczesnych form edukacji z wykorzystaniem narzędzi cyfrowych. Muszę przyznać, że sporo z nich znałam już wcześniej: ClassDojo, Book Creator, Padlet, Edpuzzle. Nie wszystko było odkrywcze, ale jest to doskonała możliwość poznania różnych systemów edukacji w różnych krajach. Ponadto szukam inspiracji w swojej sieci kontaktów branżowych czy korzystając z kursów doszkalających dla nauczycieli.

Edukacyjna dwujęzyczna? Zdradzisz szczegóły?
Ponieważ w naszej szkole edukacja dwujęzyczna zaczyna się od VII klasy, a ja uczę historii młodsze dzieci, wdrażam projekt stopniowego wprowadzania dwujęzyczności, czyli CLIL. Polega on na tym, że mamy ustalonych ok. siedmiu tematów, które wzbogacam o materiały w języku angielskim. Jak wiadomo historii Polski nie można uczyć w języku obcym – jest to zabronione przez prawo, natomiast już o rewolucji angielskiej lub o powstaniu Stanów Zjednoczonych i owszem. Najpierw temat wstępnie omawia native speaker, a później czytamy źródła anglojęzyczne, oglądamy filmy, zaznajamiamy się z kulturą. Uwielbiam włączać do lekcji skecze „Horrible Histories” produkcji BBC, które poprzez opowiadanie ciekawostek angażują dzieciaki. Oni je wręcz uwielbiają!
Anno, widzisz zmiany w uczniach po kilku latach pracy w oparciu o technologię?
Zdecydowanie! Bardzo sprawnie komunikują się cyfrowo. Kiedy daję im nowe narzędzie, oni posługują się nim intuicyjnie. Tymczasem ja, chcąc przygotować się do prowadzenia lekcji, muszę wszystko przeklikać. To właśnie technologia łączy młodych ludzi. Są nią żywo zainteresowani. Obyśmy potrafili nauczyć ich korzystania z niej w taki sposób, by wzbogacała życie. Myślę, że to jest misja współczesnej szkoły, takiej jak Primus.
Dziękuję za inspirujący wywiad.
Patrycja Sawiuk
Od redakcji: Niepubliczna Szkoła Podstawowa nr 47 Fundacji Primus w Warszawie od kilku lat ściśle współpracuje z iSpot w ramach wdrożeń rozwiązań Apple i szkoleń dla kadry nauczycielskiej oraz uczniów szkoły podstawowej i liceum.