Moje dzieci szkolne
Uczniowie kochają lekcje matematyki, na których zamiast tematu określa się cel nauczania, przekazuje natychmiastową informację zwrotną, robi notatki wizualne, przygotowuje animacje w aplikacji Biteable i filmy poklatkowe w Stop Motion Studio. To nie rocket science, tylko rzeczywistość Marty Kolki, nauczycielki matematyki i informatyki w Szkole Podstawowej nr 39 w Gdańsku.

Marto, o swoich uczniach z klasy wychowawczej mówisz „moje dzieci szkolne”. Słychać w tym otwartość, sympatię, radość uczenia.
Uczę od 14 lat, we wrześniu zaczynam szósty rok w SP nr 39, ale nie jestem nauczycielką, której zależy na ocenach. Jeżeli ktoś otrzyma ocenę dobrą, może poprawiać na ocenę celującą, jeśli tylko chce i tyle razy, ile chce. Bardziej zależy mi na zrozumieniu materiału niż zdobywaniu ocen. Lubię, gdy uczniowie przychodzą i pytają, czy sami mogą ułożyć test powtórkowy. Oczywiście zgadzam się i nagradzam dodatkową aktywność. Liczy się wytwór własny – na kartce papieru, na komputerze czy na iPadzie.
W ubiegłym roku urządzenia iPad były współdzielone przez uczniów. Od września szkoła implementuje model 1:1. Skąd to szybkie tempo rozwoju?
Kilka lat temu szkoła przystąpiła do ogólnopolskiego programu Całościowy Rozwój Szkoły, którego celem była zmiana sposobu kultury pracy. Zostaliśmy Szkołą uczącą się (SUS), powszechnie zwaną szkołą okejową, którą wyróżnia model oceniania kształtującego. Polega to na tym, że uczniowie otrzymują informację zwrotną, prowadzą zeszyty okejowe, czyli sami decydują o sposobie robienia notatek (np. w formie infografiki) i o tym, co i gdzie zapisują. Zajęcia zaczyna się od podania celu lekcji, np. „dzisiaj nauczymy się mnożyć potęgi o tym samym wykładniku” i kryteriów lekcji, czyli dzieci wiedzą, co będą potrafiły na koniec zajęć. Często mówię: „ja was nie uczę, ja wam daję przestrzeń do nauki”.
Uważam, że rozwój w nauczaniu powinien iść w parze z cyfryzacją. Nie da się odłączyć dzisiejszych dzieci od ekranu, bo one po prostu potrzebują takiego modelu nauczania. Z resztą nie wyobrażam sobie już lekcji, na której nie korzystamy z nowej technologii.

Pomówmy zatem o kompetencjach przyszłości i cyfryzacji w nauczaniu. Od zawsze stosowałaś sprzęt?
Od zawsze szukałam inspiracji, wyszukiwałam nowości. Wcześniej przez 10 lat pracowałam w szkole prywatnej, w której na uczniów w klasach czekały laptopy. Ale powiedzmy sobie wprost: to nie był najlepszy sprzęt, podłoga była usłana zasilaczami, mieliśmy problemy z Internetem, włączenie i posprzątanie wszystkiego na początku trwało wieki. Prowadzenie takich lekcji wymagało ode mnie dużych umiejętności organizacyjnych i zaangażowania. Nauczyłam się uczyć na błędach, korzystać z pomocy uczniów. Zawsze stawiałam na relacje nauczyciel-uczeń i uczeń-uczeń. Wiem, że od uczniów też mogę pozyskać wiedzę. Uczę pokazując, jak ważna jest umiejętność współpracy, nieważne, ile mamy lat i kto od kogo uczy się.
Jak było, gdy w SP nr 39 pojawiła się nowoczesna technologia?
Kiedy w 2020 roku dowiedziałam się, że szkoła nawiązała współpracę z firmą iSpot i będziemy pracować z iPadami i Apple, było wielkie WOW. Chodziło o to, aby z pomocą nowoczesnej technologii dzieci uczyły się kompetencji przyszłości: współpracy, samoświadomości, kreatywności. Radość była wielka, choć z początku obawiałam się zmiany systemu operacyjnego. Ale firma iSpot zorganizowała szkolenie. Odwiedziła nas fantastyczna pedagog z prywatnego warszawskiego przedszkola i przekazała ogromną dawkę informacji, zainspirowała. Byłam pod wrażeniem, że z maluszkami można kręcić filmy poklatkowe. Ze szkolenia wyszłam pełna entuzjazmu.
Później nastał wrzesień i zderzenie z rzeczywistością: 154 iPady z początku głównie dla nauczycieli, czekanie na podłączenie w szkole łącza internetowego o lepszych parametrach, nauczanie zdalne. Gdy w klasie pojawił się pierwszy iPad, znów było wielkie WOW. Od razu uczniowie chcieli sprawdzić aplikację Toontastic 3D, dodać postaciom swój głos, zrobić animację. W roku szkolnym 2021/22 uczniowie mieli już współdzielone urządzenia, a od września 2022 r. większość uczniów będzie korzystać z iPadów.

Wspomniałaś o pandemii. Jak szybko poradziłaś sobie z lekcjami zdalnymi?
Przyznam, że już pierwszego dnia pobytu dzieci w domach za pomocą aplikacji Microsoft Teams, mimo iż nie znałam programu, połączyłam się z klasą. Na początku nikt nic nie wiedział, ale udało się w 100%. Były lekcje, poranne i wieczorne pogaduszki. Podobnie było z iPadami – zaczynałam od zera, ale nigdy nie ukrywałam tego przed uczniami. Myślę, że wspólne uczenie się bardzo motywuje. Dzieci widzą wtedy, że nauczyciel też popełnia błędy, sprawdza, testuje.
Podczas zdalnego nauczania zaczynałam od wersji przeglądarkowej aplikacji Quizizz i Kahoot!. Pozwalało mi to szybko sprawdzić wiedzę. Najczęściej tworzę własne testy i lekcje powtórkowe. Wtedy też w ramach lekcji informatyki pokazałam uczniom, jak zrobić wspólną prezentację multimedialną online w aplikacji Microsoft PowerPoint. Po miesiącu pokazali mi wspólny projekt, do którego każdy zrobił po jednym slajdzie. To był prezent dla mnie na zakończenie roku szkolnego.
To, co zostało nam z tego czasu i przenieśliśmy na iPad, to m.in. gra w głuchy telefon. Aplikację GarticPhone odkryłam dzięki uczniom, którzy pokazali mi, jak w nią grać. Dzięki temu inne dzieci też poznały appkę i świetnie się bawiły.
Marto, jakich aplikacji używasz na co dzień?
Przede wszystkim aplikacji Klasa i Zadane. Ostatnio wydarzyła się ciekawa rzecz. Ponieważ z częścią nauczycieli miałam spotkanie u pani dyrektor, inny nauczyciel wziął zastępstwo u moich szkolnych dzieci. Zostawiłam im do zrobienia jakąś pracę. Każdy miał do dyspozycji urządzenie iPad. W pewnym momencie podczas spotkania powiedziałam do uczestników: „zobaczcie, co teraz robi moja klasa”, pokazując podgląd przez aplikację Klasa na iPadzie. Koleżanki i koledzy nauczyciele zobaczyli wszystkie małe ekrany. Zrobiłam zrzut ekranu i powiedziałam: „teraz mogę wrócić do uczniów i pokazać, który robił zdjęcia, a który buszował w Internecie zamiast robić zadanie”. Oczywiście mogłam też zablokować inne aplikacje, ale nie to było moim celem. Moim celem było pokazanie osobom biorącym udział w spotkaniu, że aplikacja działa, jest ciekawa, z jej pomocą można zablokować lub udostępniać treści. Natomiast dzieciom powiedziałam: „widzicie, gdy korzystaliście z iPadów w jednej sali, ja w tym czasie z innej sali za pomocą jednego kliknięcia mogłam zadać wam inną pracę”. Byli zdziwieni tą „sprawczością”.

Czy coś dzieci w tych czasach jeszcze dziwi?
Nie prowadzę lekcji przez 45 min na siedząco przy biurku. Raczej przez cały czas chodzę po klasie. Moi uczniowie przyzwyczaili się, że na rzutniku udostępniam ekran mojego iPada, piszę Pencilem, wciąż będąc w ruchu. Ale na zastępstwie uczniowie z innej klasy byli zaskoczeni, że używam rysika. Pytali co to jest, jak się tego używa.
Wyobrażasz sobie, by wrócić jeszcze do tradycyjnych metod nauczania?
Oczywiście niekiedy jeszcze uczę przy tablicy, ale znacznie łatwiej jest mi wytłumaczyć matematykę z iPadem. Technologia bardzo pomaga mi w prowadzeniu lekcji. Wyświetlam uczniom ćwiczenia na ekranie, a oni mają wersje papierowe przed sobą.
Myślisz, że jest jeszcze miejsce na papier w szkole w XXI wieku?
Marzy mi się, by nauka odbywała się bez papieru, zeszytów, książek. Uczniowie mogliby notować wszystko w iPadzie, który zabieraliby do domów, dbali o urządzenia, pilnowali, by były naładowane. Natomiast papier nie zniknie jeszcze długo. Są bowiem szkoły, do których dzieci codziennie noszą plecaki pełne książek, ćwiczeń i opasłych zeszytów. Dlatego staram się wypośrodkować to wszystko. Mówię uczniowi: „zeszyt jest ważny, ale zeszyt jest twój”, zgodnie z założeniami szkoły okejowej.
Marto, poleciłabyś nauczycielom jeszcze jakieś aplikacje?
Świetna jest aplikacja do robienia filmów animowanych Biteable. Najpierw pokazałam uczniom jak działa, robiąc film na Dzień Dziecka, a później oni zrobili własny. Dzieci pokochały także Stop Motion Studio, appkę do tworzenia filmów poklatkowych. Korzystania z tej aplikacji nauczyłam się podczas szkolenia zorganizowanego przez iSpot. Wtedy jeszcze mieliśmy w klasie do dyspozycji tylko jedno urządzenie mobilne. Pomyślałam: nierealne. Ale dzieciaki, a to był początek szóstej klasy, były tak zmotywowane, że szybko podzieliły się na grupy, wszystko zorganizowały. Wyszło super! Do tej pory robimy filmy poklatkowe na temat tego, czego aktualnie uczymy się na matematyce lub informatyce.
A propos, jak wygląda teraz u Ciebie nauka programowania?
Do nauki programowania używamy aplikacji PixBlocks. Trochę podobna do Scratcha, ale mam szybszy i łatwiejszy podgląd do pulpitów. Dzięki temu nie muszę sprawdzać efektów u każdego ucznia z osobna. Kiedyś zauważyłam, że jeden z ósmoklasistów zbyt szybko wykonał ćwiczenie. Gdy podeszłam i poprosiłam, by zrobił je raz jeszcze przy mnie, przyznał się, że na YouTube znalazł samouczek przygotowany przez jakiegoś programistę dokładnie z tych ćwiczeń.
Co zrobiłaś?
Powiedziałam: „zobacz, ile czasu musiałeś poświęcić na znalezienie samouczka, odsłuchaniu nagrania, nauczeniu się i wykonaniu ćwiczenia”. Uczeń przyznał mi rację. Zachęciłam go, by kolejne zadanie spróbował zrobić samodzielnie. Zrobił.
Mądry nauczyciel każdą sytuację potrafi przekuć w sukces, nie uważasz?
Mogłam oczywiście wpisać uczniowi uwagę albo wstawić jedynkę. Tylko wolę dowiedzieć się, jak dotarł do tej informacji, gdzie ją znalazł. Z resztą uczniowie na informatyce są nagradzani za pomoc koleżankom, kolegom. Nie chodzi o zrobienie czegoś za kogoś innego, tylko pokazanie, wytłumaczenie. To ważne, by budować odpowiednie postawy.

Dziękuję za inspirujący wywiad.
Patrycja Sawiuk
Od redakcji: Szkoła Podstawowa nr 39 w Gdańsku, jako szkoła referencyjna Apple, ściśle współpracuje z iSpot w ramach wdrożeń rozwiązań Apple i szkoleń dla kadry nauczycielskiej oraz uczniów.