O nauczycielce, która poczuła chemię do iPadów

przez Patrycja Sawiuk

Halina Szczepaniec to pedagog z blisko 40-letnim doświadczeniem, miłośniczka wszelakich technologii, propagatorka nowoczesnego nauczania na zjazdach Polskiego Towarzystwa Chemicznego i czarodziejka, która potrafi zarzucić wędkę i złapać ucznia na haczyk.

halina_szczepaniec

Halina Szczepaniec

40 lat doświadczenia w zawodzie pedagoga.
Miłośniczka nowoczesnych technologii na co dzień i w nauce.

Chemia – przypadek czy miłość od pierwszego wejrzenia?

Już wybierając kierunek studiów w Wyższej Szkole Rolniczo-Pedagogicznej (dziś to Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny) w Siedlcach wiedziałam, że chcę być nauczycielem chemii. Pierwszą lekcję poprowadziłam w 1984 roku, ale przełomowym był dla mnie rok 2010, gdy z państwowej placówki przeszłam do Prywatnych Szkół im. Leonarda Piwoniego w Szczecinie. Dotychczas marzyłam o siedmiu komputerach dla uczniów w pracowni chemicznej. A tu trafiłam do nowoczesnej szkoły, w której to, o czym marzyłam latami, nagle staje się normalnością.

I wtedy poczułaś chemię do urządzenia iPad?

Było to wiosną 2011 roku, koniec pierwszego roku mojej pracy w szkołach Piwoniego. Na szkoleniu dostaję od pana dyrektora urządzenie iPad (o którym wcześniej nawet nie słyszałam) do ręki wraz z informacją, że wszyscy u nas od września będą z nich korzystać. Wracam do domu i pytam mojego syna, wówczas licealisty, jak to działa. On bierze sprzęt do ręki, ogląda, klika i mówi: „mama, logiczne!” Koniec instrukcji… Więc myślę – jak logiczne, to logiczne i zaczęłam raczkować. Na początku sięgnęłam po aplikacje przydatne w szkole. Później po to, co może mi ułatwić pracę nauczyciela (Kalendarz do zapisywania dat sprawdzianów, Pages – materiały do wykładów, iMovies – filmiki z doświadczeń i Keynote – prezentacje).

Halinko, to jak teraz wyglądają Twoje lekcje?

Gdy zaczynam uczyć chemii w siódmej klasie, to najpierw zarzucam wędkę. Muszę uczniów rozkochać w tej dziedzinie, dlatego z początku robimy proste, kreatywne rzeczy i uczymy się obserwacji. Na przykład gdy omawiamy metody ochrony przed korozją, to zamiast pisać nudne „wypracowania”, proszę ich o sfotografowanie trzech metalowych przedmiotów w domu lub otoczeniu, zabezpieczonych przed korozją. Gdy natomiast omawiamy efekt Tyndalla, tzw. stożek świetlny, to na zaliczenie wysyłają mi piękne zdjęcia świateł samochodu lub latarni oświetlających ulicę w deszczową noc. Gdy wyruszają na spacer po okolicy, by zrobić zdjęcia dachom pokrytym zielonym nalotem – mają zrobić sobie selfie, żeby nie było, że jeden biega z telefonem, a reszta siedzi w kawiarni. A gdy omawiamy chemię spożywczą, ruszają do sklepu i fotografują etykiety produktów, potem wspólnie czytamy skład i omawiamy piktogramy. Z wielką dumą pokazują mi swoje zdjęcia.

A gdy już złapią haczyk?

Robimy doświadczenia, fotografujemy i kręcimy z nich filmy! Najpierw planujemy (to mój obowiązek nauczyć dzieci planowania) – wybieramy sprzęt i odczynniki, następnie krótka prezentacja i przechodzimy do doświadczenia. Ponieważ klasy nie są zbyt liczne, robimy dużo doświadczeń. Te uczniowie w parach wykonują zawsze dwukrotnie, by każdy miał okazję być i operatorem, i chemikiem. Cel: zauważyć najciekawszy efekt reakcji (coś wybucha, wystrzeli, rozbłyśnie), przygotować materiał badawczy, zapisać obserwacje i sformułować wnioski, a wszystko to w formie 2-minutowego filmu wykonanego w ulubionej aplikacji, np. iMovie lub prezentacji w Keynote.

Czy robienie doświadczeń w szkole jest bezpieczne?

Zawsze pilnuję, by doświadczenie wykonywać zgodnie z instrukcją – bezpieczeństwo przede wszystkim. Bezpiecznie jest też z Techniką Małej Skali (ang. Small-Scale Chemistry – SSC), której jestem absolutną fanką. Poznałam ją na zjeździe Polskiego Towarzystwa Chemicznego. Technika ta polega na tym, że uczniowie dostają małą liczbę odczynników w pipetkach Pasteura i stosują zamienniki, np. małą parowniczkę formują ze zwiniętej folii aluminiowej, do przenoszenia probówek używają drewnianego klipsa na pranie, a źródłem ciepła (zamiast palnika) jest tealight. Ponadto stosujemy środki ochrony osobistej – okulary i rękawice.

Z jakich aplikacji korzystasz nauczając z urządzeniem iPad?

W szkole podstawowej przy modelowaniu przebiegu reakcji chemicznych używam aplikacji Keynote, w której modele atomu można zastąpić kolorowymi kółkami. Dzięki opcji „magiczne przejścia” mogę łatwo wytłumaczyć uczniom, dlaczego masa substratów jest równa masie produktów. Natomiast jeśli chodzi o modelowanie w liceum, to mowa już chemii kwantowej, orbitalach wiążących i niewiążących – generalnie wyższy poziom abstrakcji. I tu z pomocą przychodzi mi aplikacja Hyperchem, uwzględniająca hybrydyzację atomów, czyli przemieszczanie elektronów. Od zawsze jestem zakochana w aplikacji Pierwiastki (angielska wersja The Elements), która wprawdzie zajmuje dużo miejsca na urządzeniu, ale uczniowie mogą zobaczyć kolorowe zdjęcia pierwiastków, obracać je na różne strony, znaleźć dane fizyko-chemiczne i zastosowania – po prostu cudo! Od niedawna w pracowni mam specjalny mikroskop, przez który powiększony obraz mogę w sekundę wrzucić na ekrany urządzeń dzieci.

Mam wrażenie, że mówisz językiem młodzieży.

Ja po prostu szanuję ich pracę, doceniam każdy film, zdjęcie i znalezioną aplikację. Na przykład aplikację Chemist do projektowania doświadczeń odkrył mój uczeń i zaprezentował ją nam w formule odwróconej lekcji, gdzie nauczyciel na chwilę staje się uczniem i zadaje pytania, a uczeń – nauczycielem. Miałam też kiedyś takiego ucznia, którego wielką pasją było granie w gry. Więc rzuciłam mu wyzwanie: „zobaczymy, jaki dobry jesteś w układzie okresowym”. Zaproponowała mu grę, w której symbole pierwiastków rozpoznaje się na czas. Żeby wygrać, śpiewająco nauczył się całego układu okresowego. Minęło kilka lat, a jego rekordu jeszcze nikt nie pobił! Był z siebie bardzo dumny.

Jak wygląda kwestia podręczników i testów – papier czy aplikacje?

Młodzież korzysta z e-podręczników. Na marginesie, jestem autorką jednego z działów poświęconego węglowodorom. Opracowanie tego działu i zadań było ciężką pracą, ale i sporym wyróżnieniem. Jeśli chodzi o quizy, to oczywiście wybieram iPad, choć wiadomo najpierw nauczyciel musi „wklepać” pytania. Fajne jest to, że do Pages mogę sobie wrzucić printscreen ilustracji, zdjęcia z różnych podręczników lub fragmentów arkuszy maturalnych, a program wszystko pięknie sklei i wygląda profesjonalnie.

Ponieważ wszyscy nasi uczniowie mają dostęp do bezpłatnej prenumeraty pisma „Mały Technik” na urządzeniu, raz w roku otrzymują ode mnie specjalne zadanie przeczytania artykułu chemicznego. Nie muszą rozumieć wszystkiego, ale ważne, żeby pobudzali ciekawość świata

Czy z takimi metodami nauczania chemii łatwiej odnieść sukces?

Łatwo uczy się ucznia zdolnego, ale sukcesem jest nauczanie tego słabego, który mówi, że nic mi nie wychodzi. Być może nie będzie w stanie zaimponować teorią, ale dzięki technologii ma szansę błysnąć dobrą obserwacją, świetną prezentacją czy samodzielnie wykonanym filmem. Uśmiech dumnego nastolatka, który na co dzień jest nieśmiały, nie podnosi ręki, ale którego film prezentuję na rzutniku – bezcenne. Takie dzieci nie miałyby szansy zaistnieć bez technologii.

Uczniowie to nie wszystko – inspirujesz też innych pedagogów!

Moimi metodami nauczania z użyciem iPada chwalę się podczas prelekcji na zjazdach Polskiego Towarzystwa Chemicznego i jako doradca metodyczny w Zachodniopomorskim Centrum Doskonalenia nauczycieli. W 2008 roku otrzymałam nagrodę im. Zofii Matysikowej, przyznaną przez Polskie Towarzystwo Chemiczne, a w 2012 roku mój projekt „Filmowa Chemia” zdobył I nagrodę w Polsce. Natomiast to, że naprawdę mam genialnych uczniów, poczułam gdy kilka lat później otrzymałam certyfikację do tytułu Apple Distinguished Educator (ADE). Poleciałam wtedy do Irlandii i gdy prezentowałam innym kolegom po fachu z całej Europy, Indii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich to, co robią moi uczniowie, to było wielkie WOW! Bardzo mnie ten wyjazd dowartościował. Wróciłam do szkoły i powiedziałam im: „wiecie co, jesteście świetni, te wasze filmy, modelowanie są rewelacyjne!”

Dziękuję za inspirujący wywiad.
Patrycja Sawiuk

Od redakcji: Szkoły prywatne im. Leonarda Piwoniego od kilku lat ściśle współpracują z iSpot w ramach wdrożeń rozwiązań Apple i szkoleń dla kadry nauczycielskiej oraz uczniów szkoły podstawowej i liceum.

Sprawdź także