O sile pasji

przez Patrycja Sawiuk

O sile pasji

W tygodniu uczy języka niemieckiego, informatyki w języku angielskim i prowadzi szkolny klub kodowania. W weekendy szkoli nauczycieli z obsługi iPadów i edukacyjnych aplikacji.  Co rusz zabiera uczniów na fascynujące wycieczki do Kanady, Japonii czy Malezji. Daniel Makus – od 23 lat pedagog, od 15 lat wicedyrektor prywatnych szkół im. Leonarda Piwoniego w Szczecinie, od zawsze otwarty na świat i ludzi.

Zapytam z przekorą: wycieczki – cóż w tym ciekawego i niezwykłego? Każda szkoła je przecież organizuje.

Tak, lecz uczniowie naszej szkoły byli prawie na wszystkich kontynentach. W ciągu 23 lat byliśmy na ponad 100 wyjazdach edukacyjnych. Na pierwszą wycieczkę wyruszyliśmy pociągiem ze Szczecina do Sankt Petersburga i tak to się zaczęło. Od tej pory byliśmy niemalże wszędzie, m.in.: na Kubie, w Indiach, Wietnamie, Malezji, Singapurze, Tajlandii, Meksyku. Zwykle zabieram od 20 do 40 uczniów w wieku od 13 do 18 lat. W roli dodatkowych opiekunów jadą nauczyciele lub rodzice. 

Kuba, Tajlandia – odległe kierunki, zapewne droga sprawa. Kto finansuje wyjazdy?

Całość finansują rodzice uczniów. W większości nie są to, wbrew pozorom, drogie wyjazdy. Nie korzystamy z biur podróży, ponieważ uczniowie w ramach treningu przedsiębiorczości sami szukają noclegów i połączeń lotniczych. Od 20 lat wyjeżdżamy do Kanady na dwutygodniowy obóz językowy. Pomimo że ten wyjazd jest drogi, bo kosztuje ok. 20 tys. PLN, w tym roku jedzie aż 48 uczniów.

Jakie walory prócz podróżniczych i językowych mają te wycieczki?

Większość wyjazdów związana jest z przedmiotem sztuka. Uczniowie przez kilka miesięcy przygotowują się z listą zabytków i dzieł sztuki w ręku. Ich znajomością muszą wykazać się jeszcze przed wyjazdem. Ponieważ każdy uczeń ma ze sobą iPada, na wycieczce wykonuje selfie na tle danego obiektu. Następnym krokiem jest opracowanie filmu w aplikacjach iMovie lub Clips. Na obowiązkowej liście europejskich stolic znajdują się oczywiście Rzym i Paryż.

Urządzenia iPad pełnią jednak dodatkową funkcję. Kiedyś podczas konferencji Apple w Houston w Stanach Zjednoczonych poznałem nauczyciela ze szkoły w Kioto, dawnej stolicy Japonii i siedziby cesarza. Wyraziłem chęć nawiązania współpracy ze szkołą iPadową. Do tej pory w Kraju Kwitnącej Wiśni byliśmy już 20 razy. Takie zaprzyjaźnione szkoły mamy także w Australii i Nowej Zelandii.

Danielu, ale koordynacja wyjazdów międzynarodowych to nie jest Twój jedyny obowiązek.

Nie. Jako wicedyrektor odpowiadam za obszar nauczania języków, promocję szkoły i właśnie wyjazdy zagraniczne. Przede wszystkim jednak jestem nauczycielem języka niemieckiego z 30 godzinami tygodniowo. Uczę w klasach siódmych i ósmych oraz w liceum. Ponadto uczę dwie klasy informatyki w języku angielskim. Młodzież z tych klas pracuje wyłącznie w oparciu o technologię Apple, ucząc się m.in. programowania w języku Swift.

Porozmawiajmy zatem o obecności technologii Apple w szkole. Jak to się zaczęło?

Byliśmy pierwszą szkołą, która w Polsce wprowadziła do nauczania urządzenia iPad w modelu 1:1. Zaczęło się 13 lat temu, kiedy ferie spędzałem w USA i kupiłem sobie urządzenie iPad pierwszej generacji. Po powrocie pokazałem je Leonardowi Piwoniemu, właścicielowi szkoły. Wspólnie dostrzegliśmy ogromny potencjał w nauczaniu ekranowym. Tak pojawiło się pierwszych 30 sztuk dla nauczycieli. Ci przez pół roku testowali urządzenie w domu, by później móc wykorzystać́ je do przygotowania lekcji. Następnie zabraliśmy dwie klasy na obóz integracyjny do Murzasichla koło Zakopanego, gdzie uczniowie uczyli się obsługi iPada. Cóż rzec, byli zafascynowani jego możliwościami. Ja natomiast byłem pełen obaw, jak to będzie wyglądało w edukacji, kiedy wrócimy do szkoły.

Jak wygląda to teraz? Urządzenie iPad dla ucznia kupują rodzice. Mogą to zrobić za pośrednictwem szkoły. Do tego służy platforma zakupowa firmy iSpot, przedstawiciela Apple w Polsce. To narzędzie dedykowane uczniom Szkół Prywatnych Leonarda Piwoni. 

Domyślam się, że nie obeszło się bez obaw, obiekcji?

Z początku nauczyciele mieli obawy dotyczące pracy z iPadem podczas lekcji. W tamtych czasach niewiele aplikacji edukacyjnych było dostępnych w języku polskim, nie było scenariuszy lekcji. Jednak największy opór pojawił się po stronie rodziców. Obawiali się zagrożeń, jakie urządzenie niesie ze sobą̨, np. tego, że gry będą rozpraszały uwagę̨ dzieci na lekcjach. Wprowadziliśmy regulamin korzystania z iPada. Rodzice nauczyli się obsługi urządzenia, ustalili zasady użytkowania iPada w domu. Po trzech latach zobaczyliśmy efekty naszej pracy na wynikach egzaminu gimnazjalnego – sukces uczniów, nauczycieli, ale także w pewnym stopniu nauczania ekranowego. Wszyscy uczniowie uzyskali średnią powyżej 80%.

Na jakie problemy wtedy natrafiliście?

Głównym problemem były papierowe podręczniki. Poprosiliśmy zatem Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne o udostepnienie książek w postaci cyfrowej. Nauczyciele zaczęli realizować́ lekcje w sposób kreatywny, używając aparatów i kodów QR. Z czasem sami zaczęliśmy tworzyć własne scenariusze lekcji.

Skąd pedagodzy mieli do tego kompetencje?

To kwestia szkoleń i pracy własnej. W 2013 roku zostałem ADE, czyli Apple Distinguished Educator i trenerem Apple, czyli Apple Education Specjalist. Zacząłem szkolić innych. Żeby jednak zostać trenerem, musiałem zdać dwudniowy egzamin w Londynie, który nie należał do prostych. Podczas egzaminu omawiałem losowo wybrane aplikacje Apple, np. GarageBand, musiałem zaproponować scenariusz lekcji, przedstawić cele edukacyjne, grupę wiekową i oczywiście wszystko to zrobić w języku angielskim. Byłem jedynym Polakiem w naborze. Nie wszyscy zdali egzamin, ja tak. Następnie zacząłem szkolić się na trenera trenerów. Wkrótce ruszają szkolenia trenerów Apple, a ja odpowiadam za polski rynek. Dotychczas przeprowadziłem w Polsce, na Ukrainie i Rumunii ponad 320 warsztatów dla nauczycieli we wszystkich typach szkół. Warsztaty z reguły są jednodniowe, od prostych spotkań na temat obsługi iPada, poprzez szkolenia szyte na miarę, np. z kodowania, po pracę na poszczególnych przedmiotach. Celem jest pokazanie szerokich możliwości pracy z urządzeniem, technologią Apple, aplikacjami Klasa czy Zadane. 

Jakie według Ciebie cechy powinien mieć dobry trener?

Przede wszystkim trener musi pracować z technologią na co dzień, bo w tech-świecie wszystko szybko się zmienia. Trzeba znać odpowiedzi na pytania, które padną od nauczycieli, a czasem wręcz je samemu stworzyć. Z resztą zmagałem się z tym przez kilka lat, gdy nie było zaplecza metodycznego w języku polskim. 

Jak dbasz o swój rozwój jako trenera Apple?

Mam swojego trenera wyżej w strukturach Apple, Niemca, z którym jako germaniście łatwiej mi rozmawiać po niemiecku. Ze względu na pandemię ostatnio spotykaliśmy się nieregularnie, ale mam nadzieję, że wszystko niebawem ruszy z kopyta. Dotychczas też wszystkie szkolenia prowadziłem stacjonarnie. Od września do grudnia 2021 roku miałem 16 szkoleń na Ukrainie. Ostatni raz w Odessie byłem tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Teraz też miałem mieć 20 szkoleń, ale ze względu na atak Rosji na Ukrainę, jest to niemożliwe.

Powiedzmy, że jesteś też trenerem w uczniowskim klubie kodowania. Opowiesz, proszę o inicjatywie?

Inicjatywa klubu kodowania przewidziana była na miesiąc. Z młodzieżą spotykam się dwa razy w tygodniu już drugi semestr. Powiem szczerze, że tak się w to wciągnęliśmy, że skończyły nam się materiały edukacyjne. Pracujemy nad samodzielnym projektowaniem aplikacji. Ponieważ do projektowania potrzebne są konta deweloperskie, do których wyłącznie uczelnie mają bezpłatny dostęp, wystąpiliśmy do firmy Apple o przyznanie takich kont naszym klubowiczom. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Klub kodowania to dla uczniów niezła frajda. Szczególnie licealiści są w tym dość dobrzy. Od dziecka klikają, grają, świetnie znają angielski – a klub prowadzę właśnie w języku angielskim – zapisują się na fora deweloperskie, ściągają tutoriale, więc kodowanie przychodzi im łatwo. Podsumowując: robią ciekawe rzeczy.

Do klubu chodzą nieliczni, ale lekcje niemieckiego to inna sprawa. Po jakie najnowsze metody nauczania ekranowego sięgasz?

Z urządzeniem iPad każdy uczeń może pracować we własnym tempie. Każdy może odtworzyć ćwiczenie tyle razy, ile potrzebuje. Rola nauczyciela wówczas różni się od tej podczas tradycyjnej lekcji. Pedagog staje się mentorem, doradza, wspiera w mówieniu. Co robimy na lekcjach niemieckiego? Gramy w edukacyjną grę powtórzeniową dla wybranego materiału leksykalnego (np. pytanie o drogę), wysyłamy wirtualne kartki z napisanymi życzeniami, projektujemy komiksy, piszemy emaile. Uczniowie mogą prowadzić notatki w urządzeniu lub za pomocą aplikacją PaperPlane Notes. Prezentacje multimedialne, przygotowywane w aplikacji Keynote, uczą wyszukiwania obrazów w Internecie oraz dopisywania do nich krótkich tekstów. Uczeń ma pełną swobodę wypowiedzi oraz przygotowuje się do późniejszych publicznych wystąpień. Używamy także aplikacji Multidingsda, która rozwija umiejętność rozumienia ze słuchu prostych historyjek obrazkowych, sprawdza zrozumienie tekstu na poziomie A1, przygotowuje do certyfikatu KID1. W QR kodzie uczniowie otrzymują zakodowane informacje do filmów edukacyjnych, bajek na kanale YouTube, prezentacji oraz tekstów. Uczeń nie musi zastanawiać się, czy zrobi błąd podczas zapisywania linku. Lekcja przebiega szybciej i jest atrakcyjna dla ucznia zdolnego. 

Jeśli chodzi o słownictwo, to sięgam po Play2learn, polską aplikację, dzięki której uczniowie ćwiczą słownictwo przez dryle językowe. Mają też zainstalowane słowniki w urządzeniu.

Skąd wziąłeś pomysł na filmiki publikowane na kanale YouTube?

Podczas pandemii zacząłem tworzyć i publikować filmiki, by pokazać uczniom i germanistom spoza naszej szkoły, w jaki sposób pracujemy na lekcjach zdalnych. Z czasem pojawiły się głosy, że filmiki są fajne, więc przygotowuję kolejne. Jeśli chodzi o słownictwo, to sięgam po Play2learn, polską aplikację, dzięki której uczniowie ćwiczą słownictwo przez dryle językowe. Mają też zainstalowane słowniki w urządzeniu.

Jak zmienia się polska edukacja w ostatnich latach?

Polska szkoła zmieniła się bardzo. Nauczyciele otworzyli się na nowe technologie i myślę, że zadziało się to w wyniku nauczania zdalnego podczas pandemii. Wielu nauczycieli nie wróciło już do tradycyjnych metod pracy.

Jak pandemia wpłynęła na was?

Z pewnością izolacja wpłynęła na psychikę młodzieży. Technologicznie jednak niewiele się u nas zmieniło – od dawna pracowaliśmy na wysokim poziomie. W tym roku szkolnym wprowadziliśmy we wszystkich klasach aplikację Zadane, która zastąpiła iTunesU. Nie do końca jestem z niej zadowolony. Nie jest dość przejrzysta, pojawiają się problemy przy zakładaniu kont użytkowników, co jest sporym utrudnieniem podczas szkoleń. Dochodzą mnie słuchy, że sporo szkół, nie chcąc pracować w Zadane, przechodzi do Google Classroom, który jest prostszy i bardziej intuicyjny. 

Pół roku trwało przenoszenie naszych kursów z iTunesU do Zadane. Sam miałem do przeniesienia ponad 1 600 kursów, z tego jeden przykładowo zajmował dwa terabajty miejsca. Część materiałów niestety utraciliśmy. Niektórzy nauczyciele próbują sił z aplikacją Zadane, inni omijają szerokim łukiem i przechodzą m.in. do Showbie.

Danielu, a dla Ciebie jakie były ostatnie dwa lata?

Mając więcej czasu, zaangażowałem się w działalność charytatywną. Z początku zostałem wolontariuszem w punkcie szczepień przeciwko Covid-19 w Szczecinie, później organizowałem zbiórki charytatywne dla medyków. Jednak największym projektem charytatywnym, jaki udało się zrobić wspólnie z uczniami, było wsparcie dla gruzińskiego schroniska psów. Celem było zaangażowanie młodzieży, sfinansowanie karmy dla schroniska i wyjazd do Gruzji w grudniu 2021 r. z darami. Pojechało ze mną sześciu najmłodszych uczniów z 8 klasy. Przesiadkę mieliśmy w Istambule, to było męczące, ale przyświecała nam misja. Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że nie możemy znaleźć schroniska. Samochód wysadził nas w szczerym polu za Tbilisi. Szliśmy w pełnym słońcu przez 1,5h po górach, ale się udało.

Twoje plany na przyszłość?

Razem z uczniami wypatrujemy końca wojny rosyjskiej na Ukrainie. Chcemy jechać na Ukrainę i pomagać, jak będzie już bezpiecznie. To nasz cel. Pierwszy tydzień inwazji był straszny. W tych wszystkich miastach, we Lwowie, Kijowie, Odessie, Chersoniu, wszędzie tam prowadziłem szkolenia, mam znajomych. Jedną nauczycielkę udało mi się ściągnąć do Polski, o śmierci innych dowiadywałem się od znajomych. Mam nadzieję, że ten koszmar niedługo się skończy i uda nam się wyjechać w wakacje z uczniami jako wolontariusze. 

Jak to robisz, że zarażasz młodzież entuzjazmem?

To zapewne siła pasji i chęć przekazania wszystkiego w taki sposób, by młodzież zainteresować.

Dziękuję za inspirujący wywiad.
Patrycja Sawiuk

Od redakcji: Szkoły prywatne im. Leonarda Piwoniego od kilku lat ściśle współpracują z iSpot w ramach wdrożeń rozwiązań Apple i szkoleń dla kadry nauczycielskiej oraz uczniów szkoły podstawowej i liceum.

Sprawdź także